Dawno, dawno temu, w małym warsztacie, mieszkał sobie Robocik. Był zbudowany z metalu, miał śrubki zamiast uszu i lampki zamiast oczu. Potrafił robić wiele rzeczy – liczyć szybciej niż kalkulator, sprzątać błyskawicznie, a nawet grać w gry elektroniczne.

… Ale Robocik nie miał serduszka.
Nie wiedział, co to znaczy być smutnym, radosnym czy wzruszonym. Dlatego dzieci z miasteczka trochę się go bały – mówiły: „On jest inny, nie bawi się tak jak my”. I Robocik często siedział sam w kącie, patrząc, jak inni grają w piłkę i śmieją się razem.

Pewnego dnia podeszła do niego dziewczynka o imieniu Lila. Uśmiechnęła się i powiedziała:
– Cześć, Robociku. Chcesz się pobawić, bo chyba jest Ci smutno samemu?

– Nie wiem – odpowiedział Robocik. – Nie mam serduszka, więc chyba nie potrafię się smucić ani cieszyć.

Lila chwilę pomyślała i odparła:
– Przecież serce pojawia się wtedy, kiedy jesteśmy razem i kiedy możemy się zaprzyjaźnić.

I podała mu rękę.

Robocik zdziwił się – jego lampki w oczach zaświeciły jaśniej niż zwykle. Poczuł coś nowego, czego nie znał wcześniej. Poszedł z Lilą pobawić się w chowanego. Potem dołączyły inne dzieci – i nagle Robocik już nie siedział sam.

Wieczorem wrócił do warsztatu i powiedział do swojego odbicia w szybie:
– Może nie mam serca w środku… ale kiedy jestem z przyjaciółmi, czuję jakby serce biło w mojej piersi.

Od tego dnia Robocik już nigdy nie był samotny.

Nauczył się, że serce to nie tylko część ciała – serce to przyjaźń, dobroć i wspólna zabawa.